No więc nie wytrzymałam.
Zabrałam się za czyszczenie małego Orientala już dziś.
Cała lalka wydzielała intensywny smród, coś jak połączenie starego tłuszczu (ktoś ją w kuchni nad garami trzymał?), starego dymu papierosowego i 15 lat w zagrzybiałej piwnicy. FU!!!!
Ubranie częściowo namoczone - wygląda na to, że w miskach z różnymi środkami spędzi jakiś tydzień.
Czepiec został przeze mnie oddzielony od frędzelków, bo te drewniane koraliczki mogą farbować. Jak się okazało, koraliczki to pikuś, bo pompony i frędzelki wydzielają bardzo intensywny kolor żółto-brązowy. Obawiam się, że ich oryginalny kolor to coś między kremem a jasnym beżem........ I trochę mnie to przeraża.....
Mycie lalki poszło nieźle, buty podważone plastikowym narzędziem do rzeźbienia w modelinie odczepiły się bezproblemowo. Jedyne, co ucierpiało, to peruka..... W związku ze smrodem, który się w nią wżarł oraz tym, że za nic nie chciała się odkleić od głowy, zrobiłam coś, co zawsze odradzałam każdemu, a mianowicie namoczyłam ją... W mgnieniu oka zrobił się z niej filc, który jednak dałby się jakoś tam rozczesać po zastosowaniu odżywki do włosów, gdyby nie to, że cała peruka okazała się... klejona... klejem do papieru, jak mniemam... To znaczy nie, nie tak. Peruka zrobiona została w prosty ale poprawny dla starych lalek sposób - wszystkie włosy wychodzą z jednej dziury po środku okrągłej pokrywy głowy. Problem w tym, że nie siedziały tam za ścisło, a na wierzchu pokrywy były równomiernie rozłożone i przyklejone do jej wierzchu. Klejem do papieru. Dramat..... Ale cóż....peruka zabytkowa nie była, a z tym smrodem (i syfem) i tak nie miałam zamiaru mieszkać pod jednym dachem. Fu fu fu. To jedna z najbrudniejszych i najbardziej śmierdzących lalek, jakie pamiętam. Chińskie współczesne "porcelanowe damy" takie mi się często przytrafiały, ale to inna kategoria i zdecydowanie łatwiejsze były w czyszczeniu.
Na zdjęciu słabo to widać, ale przez policzek przechodzi granica między częścią doczyszczoną i tą nadal brudną. Kreska na prawym policzku nie chciała zejść. Zmył ją pielęgnacyjny olejek arganowy :)
Granica brudu na stopie po zdjęciu buta.
Buty brudne.
Buty umyte.. hmmm.... Wykonane są jakby z odlewu stopy. I pomalowane. Na zdjęciu są paskudne, ale w rzeczywistości ten nierównomierny kolor wygląda całkiem fajnie. Chociaż pewnie postaram się je odmalować (tylko czym?).
Czysty bobas ;)
Paszcza po wklejeniu filcu za zębami. Zęby okazały się integralną częścią głowy - nie są doklejane, więc wymiana nie wchodzi w grę. Muszą zostać takie, jakie są.
Zrujnowana peruka - przód.
Peruka - farfocle z tyłu.
Peruka od środka...
Cóż, taki długi kosmyk jednak pozostaje w klimatach azjatyckich..
To wypadło z peruki. Mniej więcej 2/3 moheru użytego do jej zrobienia.
Zniszczenie peruki trochę mnie zdołowało, ale myślę, że zrobienie nowej na podstawie starej nie będzie takie trudne... Mam nadzieję.. Zaraz spróbuję jeszcze podziałać acetonem na brwi, bo wydaje mi się, że pod tym markerem ukrywają się całkiem inne, normalne. Żebym tylko do końca nie zniszczyła tego biednego malucha :-/