Translate

TRANSLATE

niedziela, 7 października 2012

Wykopkowa "Mystery Doll"

A w zasadzie nie tyle lalka, co głowa.
Trafiła do mnie może 1,5 miesiąca temu brudna jak... jak... śmieć? W sumie nic dziwnego, bo najprawdopodobniej tym właśnie była. Podejrzewam, że pochodzi wprost z jakiegoś niemieckiego starego wysypiska śmieci (swoją drogą jakież one muszą być pełne skarbów!). Do tego ma utrącone popiersie.





Nie wiem, czy na popiersiu coś mogło być napisane, ale na głowie jest jakiś znaczek. Dla mnie nie do zidentyfikowania... Wygląda jak G, 0, 6 lub coś w tym stylu, ale równie dobrze może to być zupełnie abstrakcyjny znaczek. Generalnie lalka jest raczej nie do zidentyfikowania.




Jedna rzecz mnie w niej dziwi. A nawet dwie...

1. zupełnie nie kojarzę tej twarzy, niczego mi nawet nie przypomina;

2. biskwit, z którego jest zrobiona, jest zadziwiająco dobrej jakości, ma ładnie namalowane brwi sugerujące lalkę z ciut wyższej półki - to wszystko kontrastuje z bulwiastymi nierównościami - jedna z boku nosa między brwią a okiem, druga jeszcze większa za uchem. Ktoś wyprodukował tą lalkę z dobrych materiałów i nawet widząc, że z lekka mu się forma zanieczyściła stwierdził, że nie wyrzuci jej jako odpadu produkcyjnego, tylko pchnął ją do dalszej dosyć zaawansowanej obróbki.... hmmm... tym bardziej producent wydaje mi się tajemniczą postacią.


Na razie udało mi znaleźć jej oczy, włosy i ciało oraz nadbudować popiersie na tyle, żeby głowa mogła zostać przytwierdzona do korpusu. Na razie nie chce mi się za bardzo pracować nad szczegółami i estetyką - mam dużo do nadrobienia z innymi lalkami. Będzie musiała zaczekać na swoją kolej - wtedy zrobię ją od stóp do głów i ponownie zaprezentuję.

Teraz wygląda tak:



O ile jestem z niej dosyć zadowolona, o tyle nie wiem, czy jeszcze kiedyś zdecyduję się na "wykopka". Widziałam kiedyś porady jak usunąć rdzę z biskwitu, ale oczywiście nie mogę tych informacji odnaleźć. A nie jest to prosta sprawa. Do dzisiaj nie udało mi się jej w 100% doczyścić. Najlepiej zadziałała mieszanina wody z mydłem i octem - nie wiem dlaczego, ale żaden z tych specyfików nie chciał działać samodzielnie.

Swoją drogą nie mogę się doczekać momentu, kiedy lalka całkowicie odzyska swoją urodę, będzie ubrana i ufryzowana :) Ma całkiem sympatyczną twarz :)

Wakacje, wakacje i po wakacjach...

Ufffff...... powoli wracam do normalności po wakacyjnych wojażach i tym, co u mnie jest nieodłącznym elementem powrotu z wyjazdu - potwornym przeziębieniu. Został mi teraz głownie katar i kaszel jak u starego gruźlika. Nie wiem dlaczego, ale katar powoduje, że zapadam dodatkowo na otępienie umysłowe :-/

Mam do nadrobienia straszne ilości blogowych wpisów i nie wiem, od czego zacząć i jak to ugryźć.

Przed wyjazdem:

1. Dotarła moje stara japonka. Jest bardzo ładna, ale warstwa brudu kryła kilka poważniejszych plam na gofunie, a pod ubraniem rozgrywa się dramat w postaci rozpadającego się ciała. Nie wiem za co złapać i co reperować, żeby jednocześnie nie uszkodzić dalszych fragmentów. Lalka siedzi owinięta w szmatę i czeka, aż coś wymyślę i zapałam chęcią sprostania wyzwaniu. Na razie nie pałam. Zupełnie.

2. Zabrałam się za robienie lalki z głowy "wykopka". Zrobienie czegoś ładnego ze śmiecia to nie taka prosta sprawa. Opiszę ją w kolejnym poście.

3. Kupiłam paczkę starych tresek z ludzkich włosów i jakichś innych resztek, które mogłyby nadawać się na peruki. Przyszły pod moją nieobecność. Muszę powiedzieć, że mimo mało eleganckiego wyglądu zawartości przesyłki okazało się, że ten zakup był bardzo dobrym posunięciem. W sumie wygrzebałam 6 peruk-tresek z ludzkich włosów, z czego tylko jedna musi zostać rozparcelowana i uszyta od nowa. Do tego jakieś moherowe warkocze - połowa się nie nadaje bo jest to szary melanż, ale druga połowa po wypraniu też powinna być użyteczna :)

4. Odkryłam w Empiku dział z przedmiotami do decoupage'u, który zaopatrzony jest w najprawdziwsze drewniane komody dla lalek! No dobra, to nie tyle meble dla lalek, co komódki na biżuterię czy inne drobiazgi, ale pasują idealnie!

5. Kupiłam i dostałam kilka lalek, w tym dwa Kestnery 154 i jednego Cuno & Otto Dressela (sama głowa), ale na razie żadna nie nadaje się do zaprezentowania szerszemu gronu.

A do tego wszystkiego zaraz po przyjeździe odkryłam na nowo uroki robienia na drutach (jesienny instynkt?) i znalazłam nowe hobby - filcowanie (dźgam igłą pierwsze miśki, mąż zaczyna się mnie bać). Mam zdecydowanie za mało czasu na wszystko :( 

Na razie to tyle, mam nadzieję, że uda mi się jeszcze dzisiaj wrzucić cokolwiek o lalkach.