STRONY / PAGES

środa, 25 kwietnia 2012

Stary Japończyk

HA HA! Udało się! Mam, co chciałam!

Trochę podniszczony (trochę bardzo), ale jakże uroczy...



Zdjęcia pochodzą z aukcji. 

No dobra, brakuje mu stopy i oka, do rekonstrukcji też powieka i to obdrapanie na czole oraz niektóre palce jednej dłoni.... poza tym ma 41 cm i już go uwielbiam.

Po tym, jak dostałam swoje orientalne repro, miałam zakończyć poszukiwania lalki japońskiej ... ale.... trafiłam na tego typka. Szczerze mówiąc nigdy nie pomyślałabym, że w ogóle będę miała szansę go kupić. Myślałam, że znajdzie szerokie grono wielbicieli i cena osiągnie nieosiągalne wyżyny... Szykowałam się nawet na ostrą walkę (jednak w granicach dosyć niskiej ceny, jaką skłonna byłam zapłacić), adrenalina rosła w ostatnich sekundach... A tu... Cisza... Cena praktycznie wyjściowa, bo ktoś przede mną rzucił tylko kilka centów powyżej. 

Mam nadzieję, że podróż nie zajmie mu dużo czasu :)

--- 
26-04-2012

Znalazłam japońskiego lalka, datowanego na ok. 1880 r. 
Wg mnie jest bardzo podobny, może mina mniej fikuśna i lepszej jakości ubranie, ale poza tym prawie jak brat bliźniak, nawet wzrost podobny. Atomically Correct Japanese Ichimatsu Boy (rubylane.com) 
Główne różnice między nimi - stan i cena, chociaż ten z Rubylane też nie jest w stanie idealnym, ciut obdrapany... No ale powiedzmy sobie szczerze - gdyby nie zniszczenia no i może brak słów typu "gofun" albo "ichimatsu" w opisie, to mogłabym sobie nadal tylko pomarzyć o takiej lalce.


sobota, 21 kwietnia 2012

Orientalne BRWI

Pracuję dziś ciężko i wytrwale nad brwiami.
Konkretnie nad ich ścieraniem. Zeszło już prawie wszystko ALE
1. w miejscu tarcia zszedł nieco kolor cery i powierzchnia zrobiła się błyszcząca
2. skubańce nie chcą zejść do końca. biskwit w tym miejscu ma jakby maleńkie rysy, w które weszła farba (czy co to tam było) i nie chce wyjść, a trudno tam się dostać, bo to zaraz przy nosie.


Rzęs chyba jednak nie będę ruszać. Przynajmniej na razie, do czasu osiągnięcia jakiejkolwiek wprawy i zaopatrzenia się w stosowne narzędzia pracy. Mam pędzelek 000, ale jest za duży i zbyt miękki. Czyli jaki powinien być? Igła też jest za gruba i rezultaty są nie do końca przewidywalne - jedna rzęsa wychodzi bardzo fajnie, druga bardzo źle. 


Brwi zrobiłam tymczasowe, ołówkiem. Tak na razie poczeka, bo muszę uruchomić sprzęt malarski i go przećwiczyć. Potem oblecę mu te wyświecone powieki (jak już znajdę odpowiedni kolor) i na końcu zajmę się brwiami. 


Dopadło mnie zwątpienie. Pomyślałam, że w ogóle niepotrzebnie go ruszałam, trzeba było zostawić tak, jak było i cieszyć się nim mimo pewnych niedociągnięć. Ale porównałam sobie zdjęcia przed i po i chyba jednak dobrze robię. Sama już nie wiem. 


Przed i po, a właściwie przed i w trakcie.


Znalazłam też zdjęcia innych reprodukcji tej lalki Kestnera - wrzucam, bo warto popatrzeć :-D
(źródło zdjęć - eBay)


Najpierw przykładowy oryginał:



(źródło - www.liveauctioneers.com )


A tu już reprodukcje:


1. Cena $10, przesyłka $35. Czy warto - hmmmm....

2. Cena $10, ostatnio zdaje się spadła do $5.
Nie wiem, czy warto, może za $1 z odbiorem osobistym,
żeby poćwiczyć zmywanie i malowanie?

3. Cena $165 "kup teraz" - kupiony.
Twarz piękna, ciało - nie pamiętam, ubranie to jakiś czarny worek,
czyli prawdę mówiąc bez ubranka.

4. Cena - $25 (przesyłka $84 - godne zaznaczenia).
Twarz piękna, brak peruki, ubranie z japońskiego Ichimatsu jak mi się zdaje
(czyli też poniekąd bez ubrania).
Ciało nie do zaakceptowania.
Było jeszcze jedno zdjęcie tej lalki - ciało na prostych nogach, całe z biskwitu.

5. Cena - $25. Na pierwszy, a nawet drugi i trzeci rzut oka,
 tudno rozpoznać, że to ma coś wspólnego z JDK 243.

6. Cena - $280 (przesyłka pewnie też astronomiczna).
Nooo... ładny... widać, że reprodukcja, ale wszystko ma na miejscu
.

7. Cena - $5.
Hahahahaahahah. Ma coś z królika :)
Warto może dla ubranka, bo całkiem się komuś udało.

8. Cena - $60. Ktoś zaszalał z farbami z połyskiem. Dramat.

9. Cena - $66. Bardzo ładne repro.
Zębów chyba nie ma, ale lepszy brak, niż takie jak u reprodukcji numer 7.
Ubrania i peruki brak.

10. Cena - $73 (w licytacji). Lalka owinięta w prowizoryczne wdzianko.
No ładna, ale kurczę, bez przesady, do oryginału jej daleko.

piątek, 20 kwietnia 2012

Produkcja peruki dla orientala

Ehem ehem.


Zrezygnowałam jednak z wyczesywania tego, co zostało po poprzedniej peruce. Dostałam od mamy czarny moher, który kiedyś kupiła, a który jednak okazał się za czarny na perukę dla lalek o karnacji, nazwijmy to, europejskiej.


Moher niestety lekko falisty, więc jakiś czas lalek posiedzi w opasce na głowie, może się coś wyprostuje.


Nowy moher, stara podstawa peruki i nitka.
Wg instrukcji tyle wystarczy, do osiągnięcia sukcesu ;)

Krok pierwszy "zwiąż" zrobiony....

Krok drugi "zwiąż ponownie, tylko w dzyndzelek" też za mną.
Jak na razie idzie nieźle ;-D

Krok trzeci "przełóż dzyndzelek przez dziurę" też zakończony powodzeniem.

Krok czwarty "przyklej dzyndzel do podstawy od spodu" już ciut mniej udany,
bo nie za bardzo wiem, od której strony i jakim klejem, ale jest jak jest.

Krok piąty "przyklej pokrywkę do głowy" już za nami.
Tektura trochę się zdefasonowała po tym, jak kilka razy została zmoczona,
ale nie ma tragedii.

TADAM! hmmm.... fryzura prawie gotowa...
 na razie a'la piorun w szczypiorek, ale zawsze.
Trochę jak Michael Jackson...


Po obejrzeniu wszelkich możliwych znalezionych w sieci zdjęć JDK 243 stwierdziłam, że jednak mogę podciąć ten moher nożyczkami zamiast go wyszarpywać. Z resztą próby skończyły się bez zadowalających rezultatów. Na razie włosy nie są podcięte do końca, żebym nie przedobrzyła. Zawsze mogę poprawić.
Pierwsze strzyżenie.
Brwi potraktowałam papierem ściernym.
Część schodzi, część nie bardzo chce.
Teraz ciemne fragmenty sięgają mniej więcej do miejsca,
w którym powinny się kończyć.

Jakiś czas spędzi w swojej opasce
założonej tyłem do przodu i górą do dołu.
Mam nadzieję, że zadziała jak prostownica .

czwartek, 19 kwietnia 2012

Wszystko czyste, peruka do wymiany.

No więc nie wytrzymałam.


Zabrałam się za czyszczenie małego Orientala już dziś.


Cała lalka wydzielała intensywny smród, coś jak połączenie starego tłuszczu (ktoś ją w kuchni nad garami trzymał?), starego dymu papierosowego i 15 lat w zagrzybiałej piwnicy. FU!!!!

Ubranie częściowo namoczone - wygląda na to, że w miskach z różnymi środkami spędzi jakiś tydzień.
Czepiec został przeze mnie oddzielony od frędzelków, bo te drewniane koraliczki mogą farbować. Jak się okazało, koraliczki to pikuś, bo pompony i frędzelki wydzielają bardzo intensywny kolor żółto-brązowy. Obawiam się, że ich oryginalny kolor to coś między kremem a jasnym beżem........ I trochę mnie to przeraża.....


Mycie lalki poszło nieźle, buty podważone plastikowym narzędziem do rzeźbienia w modelinie odczepiły się bezproblemowo. Jedyne, co ucierpiało, to peruka..... W związku ze smrodem, który się w nią wżarł oraz tym, że za nic nie chciała się odkleić od głowy, zrobiłam coś, co zawsze odradzałam każdemu, a mianowicie namoczyłam ją... W mgnieniu oka zrobił się z niej filc, który jednak dałby się jakoś tam rozczesać po zastosowaniu odżywki do włosów, gdyby nie to, że cała peruka okazała się... klejona... klejem do papieru, jak mniemam... To znaczy nie, nie tak. Peruka zrobiona została w prosty ale poprawny dla starych lalek sposób - wszystkie włosy wychodzą z jednej dziury po środku okrągłej pokrywy głowy. Problem w tym, że nie siedziały tam za ścisło, a na wierzchu pokrywy były równomiernie rozłożone i przyklejone do jej wierzchu. Klejem do papieru. Dramat..... Ale cóż....peruka zabytkowa nie była, a z tym smrodem (i syfem) i tak nie miałam zamiaru mieszkać pod jednym dachem. Fu fu fu. To jedna z najbrudniejszych i najbardziej śmierdzących lalek, jakie pamiętam. Chińskie współczesne "porcelanowe damy" takie mi się często przytrafiały, ale to inna kategoria i zdecydowanie łatwiejsze były w czyszczeniu.



Na zdjęciu słabo to widać, ale przez policzek przechodzi granica między częścią doczyszczoną i tą nadal brudną. Kreska na prawym policzku nie chciała zejść. Zmył ją pielęgnacyjny olejek arganowy :)


Granica brudu na stopie po zdjęciu buta.



Buty brudne.



Buty umyte.. hmmm.... Wykonane są jakby z odlewu stopy. I pomalowane. Na zdjęciu są paskudne, ale w rzeczywistości ten nierównomierny kolor wygląda całkiem fajnie. Chociaż pewnie postaram się je odmalować (tylko czym?).


Czysty bobas ;)


Paszcza po wklejeniu filcu za zębami. Zęby okazały się integralną częścią głowy - nie są doklejane, więc wymiana nie wchodzi w grę. Muszą zostać takie, jakie są.


Zrujnowana peruka - przód.


Peruka - farfocle z tyłu.


Peruka od środka... 



Cóż, taki długi kosmyk jednak pozostaje w klimatach azjatyckich..


To wypadło z peruki. Mniej więcej 2/3 moheru użytego do jej zrobienia.

Zniszczenie peruki trochę mnie zdołowało, ale myślę, że zrobienie nowej na podstawie starej nie będzie takie trudne... Mam nadzieję.. Zaraz spróbuję jeszcze podziałać acetonem na brwi, bo wydaje mi się, że pod tym markerem ukrywają się całkiem inne, normalne. Żebym tylko do końca nie zniszczyła tego biednego malucha :-/

środa, 18 kwietnia 2012

Kestner 243 ORIENTAL (repro.) - już w domu :)

Przyjechał :) Cudem w całości, bo co prawda głowa była owinięta w folię bąbelkową, ale cała lalka latała swobodnie wewnątrz zbyt dużego pudła, do tego słabo zaklejonego taśmą. Chyba że to nasz rodzimy Urząd Celny robił rewizję zawartości?


Jest malutki i śliczny. Strasznie brudny, ubranie misternie uszyte, ale ma jakieś plamy (nie wiem, co to).


Na razie wrzucam zdjęcia zrobione zaraz po wyjęciu z pudła. Mam nadzieje, że jutro znajdę chwilę na porządne czyszczenie.



Brudna twarz. Bardzo bardzo brudna.


Głowa bez "opaski". Peruka z delikatnego czarnego moheru, nie wiem jak pójdzie jeje zdejmowanie, bo moher jest poprzyklejany wszędzie, gdzie to możliwe dookoła głowy i rwie się strasznie przy próbach odklejania.


Ubranie jest w stanie z lekka tragicznym. Tył bluzki pozieleniały i zardzewiały (a raczej zagrzybiały?)


Buty wykonane z gumy , bałam się je odczepić od stopy - guma wydała mi się sparciała i przyssana do stopy.


Przód bluzki w nieco innym odcieniu, ale równie zagrzybiały.


Zastanawiam się nad poprawą zębów i wklejeniem filcu, żeby zakryć dziurę, bo taka dziura na wylot, to nic ładnego... Brwi są dla mnie nadal zastanawiające - przy takiej szczegółowości w wykonaniu ubrania itp, takie nagle maziajce falamastrem?


Główka sygnowana JDK 243 / Lois Moore 1977 (nazwisko autorki reprodukcji i data wykonania).

Z lalki jestem bardzo zadowolona, jest malutka i śliczna mimo swojego stanu (i brwi).

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

ZAST (ASK) - inne lalki

Nie moje, niestety. Znalezione na internetowych aukcjach.
Pokazuję je, jako ciekawostkę i jako rodzaj walki z postrzeganiem kaliskich celuloidów tylko jako bobasowatych Krakowianek.


Te dwie, mimo, że to lalki - chłopcy, mają głowy dziewczynek, co wcale nie przeszkadza. Włosy tłoczone. 

Mam gdzieś w swoich szpargałach podobną główkę w wersji mini - ponieważ faktycznie jest malutka (kilka cm) i w dużym stopniu uszkodzona, przez co nie doczekała się ciała, to nawet nie wiem, gdzie jej szukać :( Zostało mi tylko jej zdjęcie z aukcji, na której ją kupiłam.


ZAST - Krakowiak wys. około 43 cm (trochę sobie pluję w brodę, że go nie kupiłam). Sprzedawca nie był w stanie odczytać sygnatury.





ZAST - Marynarz wys. 58 cm (nie wiem, czy to faktycznie jego ciało i ubranie - szczerze wątpię, szczególnie odnośnie ubrania)

sygnatura:
PR. ZAST. 
ASK w trójkącie
pod spodem może jeszcze być Made in Poland albo Poland





W dawno temu zapisanych zdjęciach internetowych znalezisk, znalazłam jeszcze jedną lalkę z głowa tego samego rodzaju, w stroju ludowym, już jako dziewczynkę:




A to moja główka - zdjęcie, jak wspomniałam wyżej, z aukcji. Trochę się doczyściła, ale nos ma wklęśnięty, jest też całkiem pęknięta z jednej strony na "szwie" i brakuje fragmentu popiersia. Cała, razem z popiersiem, jest tylko kilka milimetrów większa od pudełka z zapałami.
sygnatura:
POLAND
A.S.K. w trójkącie
PR. ZAST.










Czuję dużą sympatię do tego typu główek, są jakieś takie... typowe... dla lat 20-tych XX wieku, te fryzury, te twarze, trudno je pomylić z innym okresem. Są dla mnie symbolem swoich czasów :)