No podjęłam próby zaszpachlowania pęknięć, ale szpachla szlifowana na mokro zaczęła nagle odpadać (biała szpachla marki Tamiya - nie polecam do tego typu zadań). Fragmentami. Reszta została. Za bardzo mi się podoba ta twarz, w innym wypadku wyrzuciłabym ją dawno przez okno.
W ogóle wszystko było źle sklejone i moje szpachlowanie miało między innymi naprawić poprzednie błędy. I placek. Zrobiło się jeszcze gorzej. Moje klejenia były wykonane klejem do butów - był elastyczny ale trzymał na tyle, żeby można było to wyrównać i podkleić poksyliną. Myślałam, że nic już tego nie ruszy, tzn tej poksyliny, ale jednak jak się człowiek uprze, to znajdzie się sposób na usunięcie nawet "betonu" - w wysokiej temperaturze zamienia się w plastelinę :)
Tym sposobem mam znowu głowę w kawałkach.
Jeszcze tylko porządne oczyszczenie każdego fragmentu z resztek kleju i szpachli, posklejanie wszystkiego, zaszpachlowanie nowym wynalazkiem do szpachlowania i już można będzie próbować ją pomalować.
Czy w tym, co piszę, czuć sarkazm zmieszany z czarną rozpaczą?
No więc to jest to, co mam przed sobą:
wszystko, co zostało z tej głowy |
kawałki większe |
kawałki mniejsze |
Zadałam sobie trud i policzyłam - wszystkich kawałków jest 43 sztuki. Plus zęby. Nawiasem mówiąc zęby okazały się plastikowe, czyli ktoś już przy niej kiedyś gmerał, i to poważnie.
Albo ja, albo ona - któraś z nas tej drugiej rundy nie przetrwa....
P.S.
Taki pokawałkowany biskwit jest bardzo bardzo ostry. Do tego potrafią się z niego oddzielić niewidoczne gołym okiem drzazgi (jedną mam cały czas w palcu).
oh!!!!to sie nazywa lalka w rozsypce!!! zycze duzo powodzenia ...ja bym pewnie dala sobie spokoj choc z drugiej strony to ogromne wyzwanie :)
OdpowiedzUsuńNo tak ponieważ je jestem wściekle uparta pewnie sklejałabym tę kalekę do skutku ;) ;) ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia i wytrwałości!
ulalala! jest co robić....ale może się uda....
OdpowiedzUsuńdziękuję!
OdpowiedzUsuńja też jestem dosyć uparta jeśli chodzi o tę głowę, ale do szału mnie doprowadza własna niekompetencja. mama wrażenie, że cały czas pogarszam sprawę robiąc wszystko od końca.
cóż, gorzej już raczej nie będzie.....