Translate

TRANSLATE

wtorek, 22 maja 2012

Zagadka*

Kto zgadnie ile w przybliżeniu kosztuje taki oto 
wyleniały piesek 
(22 cm, nawet spory i podobno rasowy)



oraz takie, lekko znoszone 11 cm 
(też poniekąd słusznych rozmiarów)
buciki dla francuskiej biskwitowej lalki



????

*Nagrody jako takiej nie ma, poza satysfakcją ;)

niedziela, 20 maja 2012

Belton-Type - prezent na Dzień Matki

Przyszła...


Jednak w całości, mimo tego, że pudło było zgniecione, a sama lalka owinięta była tylko w warstwy papieru, zero folii bąbelkowej czy styropianu.



Szansa na to, że zgniecenie powstało w miejscu, gdzie znajduje się głowa - 50%


Kolejna mumia ;)

No więc sama lalka ma odłupane popiersie i ktoś dorobił jej nowe - gipsowe. Podczas próby zdjęcia głowy z ciała część tylna trochę odpadła, ale nie szkodzi - i tak z czasem trzeba by dorobić jej nowe, porządne i ładne. Okazało się, że ten gips jest też wewnątrz głowy, a na dodatek ktoś zrobił jej mocowanie na kształt japoński - z głowy wychodzi drewniany szpikulec, który następnie jest wbity w ciało (szmaciane, wypchane trocinami, pewnie szyte w domu w zastępstwie oryginalnego).

Cała lalka ma w tej chwili 40 cm, ale biorąc pod uwagę długość nóg i wielkość głowy (ok. 6,5 cm nie licząc popiersia), powinna być mniejsza. Głowa jest wykonana z biskwitu. Kolor jest tylko delikatnie zabarwiony na różowo, wydaje się właściwie biały. Oczy w kolorze hmmm.. chabrowym..? Rok produkcji w okolicach 1880.


po rozpakowaniu - w za dużej sukience

bielizna

ciało

dłonie - całkiem niezłe

Peruka jest z brudnego moheru, do tego za duża, więc znowu czeka mnie produkcja...


portrecik



Na szybko zrobiłam jej sznur korali i kolczyki. Nie jest to to, co chciałabym na niej widzieć. Ubranie też zastąpiła sukienka tymczasowa, bo nie mogłam patrzeć na ten wielki kołnierz przy twarzy. Sama sukienka jest bardzo fajna, szyta przez kogoś całkiem niedawno, ale porządnie - okazała się idealna dla mojego A.M. 390 :)

Tymczasowo wygląda tak:






A tu z młodszymi koleżankami, nieco rozczochrana.




Pewnie, że wszystko do wymiany, ale plus lalki na ciele jakimkolwiek jest taki, że jest lalką. Mam chyba 2 lub 3 głowy leżące luzem i ciało, do którego żadna z nich nie pasuje - nie cieszą oka w żaden sposób. Osadzone na najprostszym dzierganym w domu ciele i ubrane są lalkami - bez tego.. to tylko części.

Oczywiście z czasem dostanie wszystko, co jej się należy - skórzane ciało w stylu francuskich "fashion",  odpowiedni strój, biżuterię itp itd. :)

Ogromne podziękowania dla mojego męża i córeczki, za taki wspaniały prezent 




piątek, 18 maja 2012

Puzzle - cz.1 - runda druga

Pamiętacie może głowę, o której pisałam tu Lalkowy dramat z czerwca 2009 roku ?


No podjęłam próby zaszpachlowania pęknięć, ale szpachla szlifowana na mokro zaczęła nagle odpadać (biała szpachla marki Tamiya - nie polecam do tego typu zadań). Fragmentami. Reszta została. Za bardzo mi się podoba ta twarz, w innym wypadku wyrzuciłabym ją dawno przez okno. 


W ogóle wszystko było źle sklejone i moje szpachlowanie miało między innymi naprawić poprzednie błędy. I placek. Zrobiło się jeszcze gorzej. Moje klejenia były wykonane klejem do butów - był elastyczny ale trzymał na tyle, żeby można było to wyrównać i podkleić poksyliną. Myślałam, że nic już tego nie ruszy, tzn tej poksyliny, ale jednak jak się człowiek uprze, to znajdzie się sposób na usunięcie nawet "betonu" - w wysokiej temperaturze zamienia się w plastelinę :)


Tym sposobem mam znowu głowę w kawałkach.


Jeszcze tylko porządne oczyszczenie każdego fragmentu z resztek kleju i szpachli, posklejanie wszystkiego, zaszpachlowanie nowym wynalazkiem do szpachlowania i już można będzie próbować ją pomalować.


Czy w tym, co piszę, czuć sarkazm zmieszany z czarną rozpaczą?


No więc to jest to, co mam przed sobą:


wszystko, co zostało z tej głowy

kawałki większe

kawałki mniejsze

Zadałam sobie trud i policzyłam - wszystkich kawałków jest 43 sztuki. Plus zęby. Nawiasem mówiąc zęby okazały się plastikowe, czyli ktoś już przy niej kiedyś gmerał, i to poważnie.

Albo ja, albo ona - któraś z nas tej drugiej rundy nie przetrwa....

P.S.
Taki pokawałkowany biskwit jest bardzo bardzo ostry. Do tego potrafią się z niego oddzielić niewidoczne gołym okiem drzazgi (jedną mam cały czas w palcu).

Recknagel 24

Theodore Recknagel urochomił fabryke porcelany około 1886 roku w Alexandrienthal (Turyngia, Niemcy). Lalki produkowano od roku 1893 do wczesnych lat 1930-tych.


A oto moja Recknagelka - jedna z moich ulubionych lalek - oryginalna głowa (i oczy chyba też) na reprodukcyjnym ciele (trochę za duże i nie ten typ). Peruka świeżo zrobiona, jeszcze nie zdecydowałam jaką powinna mieć fryzurę. Wyglądała ładniej w całkiem jasnym blondzie, ale miałam tylko kilka włosków takiego moheru. Inny, też jasny, okazał się za bardzo żółty, więc na razie stanęło na takim ryżawym.


Sygnatura:
24
Germany
R 10/0 A


Rok produkcji - nie wiem. Gdzieś widziałam rok ok. 1900, ale zupełnie nie mam pewności, że to poprawna informacja.





A tak powinno wyglądać jej oryginalne ciało:

źródło - ebay.com

Okazuje się jednak, że wcale nie łatwo takie dokupić. Szukałam nawet jakiejś mało interesującej lalki do kupienia, której głowę można by poświęcić w imię wyższych celów i zamontować głowę Recknagela, ale ceny zupełnie mi nie odpowiadają. Co dziwniejsze, jest to jedno z teoretycznie najtańszych i najmniej dopracowanych ciał - tekturowy korpus spięty zszywkami i gipsowe (?) kończyny.

To inne lalki o tym samym numerze - większe. W tym samym rozmiarze jakoś nie mogłam znaleźć, poszukam jeszcze. W sumie inne lalki tego producenta wyglądają prawie identycznie - numer 21 i numer 1909 na przykład. 

źródło - ebay.com

źródło - ebay.com

o jest jedna, nawet mniejsza, niż moja:

źródło - liveauctioneers.com

źródło - liveauctioneers.com







poniedziałek, 14 maja 2012

Pasmo niepowodzeń

Co tu dużo mówić (pisać). 


Brwi w orientalnego repro wychodzą mi na wszystkim, tylko nie na lalce. To znaczy na lalce wychodzą, owszem, ołówkiem. Dwa plusy, plusiki w zasadzie maleńkie, zwiazane z tą lalką to to, że 1. pompony, które były przy nakryciu głowy, po odmoczeniu okazały się pomponami marmurkowymi (obawiam się, że całkowite odmoczenie brudu trwałoby kilka tygodni) 2. dostał całkiem nowe ZŁOTE chwościki, które bardzo dobrze wyglądają (lepiej niż te, które miał - po odmoczeniu okazało się, że mają inne kolory i długości) i przycięłam mu w końcu włosy. 


Tak wygląda z brwiami, które natychmiast zmyłam. Proszę się nie śmiać.... 
Hmm... widzę coraz wyraźniej, że oczy muszą być wymienione na mniejsze, bo wygląda, jakby miał dwie czarne dziury. 


zdjęcie robione na szybko
przy sztucznym oświetleniu

Wypatroszyłam też Ichimatsu w nadziei, że uda mi się przez szyję dostać do środka głowy. A gdzie tam.
Lalka ma dla mnie, laika w kwestii lalek japońskich, budowę nie do objęcia umysłem.

Bo rozumiem wszystko, to, że od szyi przez środek głowy aż do czubka idzie drewniany patyk - ok.

Do tego patyk na czubku głowy (od środka oczywiście) wchodzi w coś na kształt przyklejonego do czerepu korka - ok, jakoś jeszcze rozumiem.

ALE

dlaczego głowa nie spada???
dlaczego, mimo że patyk rusza się w tym korku czyli nie jest do niego przyklejony, nie mogę wyjąć tegoż patyka?
jak zdjąć tą głowę???
i co ważniejsze - jak ją później zainstalować????

Okazało się też, że w środku jednak jest piszczałka. Nie działa, mimo że ma wszystkie części.
Jeden kawałek bambusowego patyczka odskoczył i po zainstalowaniu go w prawidłowym miejscu lalka może nie wydaje płaczliwych dźwięków, ale za to głośno oddycha, co tez jest dosyć zabawne.

Jeśli ktoś wie cokolwiek o budowie ciała takich lalek, bardzo bardzo proszę o kontakt.


pokaż kotku, co masz w środku

masa papierowa (?) od środka jest zapisana

szyja od strony popiersia - bulwa szersza od dziury w popiersiu
 zakończona kwadratowym drewienkiem,
przez środek których przechodzi patyk

piszczałka z boku
(ten fragment bambusa powinien wchodzić w drewniany uchwyt,
który znajduje się na pierwszym planie)

piszczałka od dołu

Jakby tego było mało, czekam od 2 tygodni na list polecony ekspresowy (!) wysłany za pośrednictwem InPostu. Doręczyciel InPost owszem był dzisiaj, dostał się na klatkę schodową (do której prowadzą 2 domofony), ale nie raczył już pofatygować się na górę - wrzucił tylko awizo do skrzynki. 
Dzwonię do najbliższego oddziału, który znajduje się w innej dzielnicy. Niezbyt miła pani informuje mnie, że wszystko jedno czy byłam w domu i czy to wina doręczyciela - oni nie podejmują ponownej próby doręczenia przesyłki i muszę się do nich pofatygować. Oznajmiłam, że jeśli jutro nie zobaczę doręczonej przesyłki i przyjdzie mi ich odwiedzić, to na długo mnie zapamiętają, ale miała mnie w nosie.
No więc moja decyzja jest taka, że od sprzedawcy zakupionej masy do reperacji lalek dostanę zwrot pieniędzy, a to samo zakupię u kogo innego. Po 2 tygodniach odeślą mu jego paczkę. Najlepsze jest to, że za przesyłkę zapłaciłam 10 zł (ekonomiczną), podczas gdy on bez mojej wiedzy wysłał ekspresowo InPostem za 3,70 zł. No to ekspres wyjątkowy. Dyliżansem szybciej by dotarło.

niedziela, 6 maja 2012

Zdjęcia grupowe

Zdjęcia niestety robione przy sztucznym oświetleniu, dlatego niektóre są niewyraźne.

W zasadzie każda z tych lalek czeka na dokończenie - a to na zamocowanie na stałe peruki, a to na buty, a to na ubranie (ew. korekty), na jakieś zabiegi związane z twarzą, niektóre na wszystko, inne na małe doróbki. Brakuje kilku lalek, które są w totalnej rozsypce, jedna nie ma żadnej peruki, więc też się nie załapała, mimo dobrego stanu ogólnego :)




Ups, zapomniałam o dwóch lalkach, które stały na innej półce.



Tu już w komplecie, tylko że zdjęcie strasznie rozmazane :(

A tu mniejszymi grupami.




Poniżej  celuloidowy ZASTHeubach Koppelsdorf 300 16/0Model "Sam" (vel. AM 2015) i największa - Floradora, lub jak kto woli - Florodora. 

Po środku zdjęcia grupowego siedzą jeszcze Heubach Koppelsdorf (Ernst Heubach) 8/0 (ta większa) i Gebruder Knoch 201 18/0 DEP (mniejsza ze zwichrowaną peruką).

sobota, 5 maja 2012

Magiczny przyrząd do czyszczenia gofunowych lalek

O 2:00 w nocy wpadłam nagle na pewien pomysł, który od razu musiałam wprowadzić w życie.
Rodzina spała, a ja w łazience szorowałam swojego starego japońskiego lalka.
Gumki do ścierania mam w nosie, ścierały jakąś pierwszą, najświeższą warstwę kurzu, ale cała masa dziwnych wykwitów została. Papier ścierny owszem, ścierał - razem z farbą.
Wygrzebałam z szafki dawno nie używany, 3-stopniowy pilnik do polerowania paznokci i voila:


PRZED


PO
Pilnik jest gruby i nie wchodzi w załamania, ale różnica jest znaczna. Oczywiście, farba trochę zeszła (tzn pierwsza ciemniejsza warstwa), ma mikroskopijne zadrapania, ale wydaje mi się, że wygląda trochę lepiej. Nos niestety trochę się wybielił, ale na zdjęciu jest to znacznie bardziej widoczne, niż w rzeczywistości (to po eksperymentach z papierem ściernym).

piątek, 4 maja 2012

Mój własny Mitsuore Ningyo / Ichimatsu już w domu

Wczesnym rankiem zaglądam do skrzynki na listy, a tam awizo! Mniejsza z tym, że datowane na 02.05, a 03.05 niczego w skrzynce nie było. Lecę na pocztę i powracam z lekkim niedużym kwadratowym pudełkiem. 




Pudełko w pudełku okazuje się być sprytnym pokrowcem na głowę :)


A tak wygląda po odwinięciu ze wszystkich zabezpieczeń i wstępnym potraktowaniu gumką do ścierania (które, jak się okazuje, daje mizerne efekty, a jednak woda i wszelkie inne sposoby całkiem odpada - wypróbowałam na nodze - farba schodzi albo się odbarwia):

Poturbowana facjata.

Ten bok głowy jest w całkiem dobrym stanie.

Z głowy nagle, nie wiadomo którędy, zaczęły wylatywać małe kawałki ostrego szkła. DRUGIE OKO! jest! 
Nie mam pojęcia jak je zamocować na właściwym miejscu - głowa jest specyficznie zamontowana. Nie wiem dokładnie jak ta konstrukcja wygląda i obawiam się, że mogę mu coś urwać na stałe...

Z klejeniem oka nie powinno być problemów. Jest bardzo ciekawie zrobione - właściwie to dosyć logiczne rozwiązanie, ale przywykłam do całkiem innych szklanych oczu. No więc oko jest jakby małą szklaną miseczką (bardzo małą i z bardzo cienkiego bezbarwnego szkła), która od środka jest pomalowana farbami.
Ciało owinięte jest papierem.
Szkoda, że nie potrafię rozszyfrować napisu :(


Oko

Palce rąk.

Palce nóg z miejscem na "japonkę". Paznokcie u rąk i nóg (nogi) są lekko wypukłe.
Baaardzo mi się podobaj.

Głowa zamontowana na kiju.
Daje to taki efekt, że przy przenoszeniu lalka delikatnie porusza głową i wydaje się żywa...

Materiał, z którego uszyte są ręce. Trochę dziwny.

Materiał nóg i tułowia - płótno?

Goło i wesoło, czyli prezentacja skomplikowanej budowy ciała.


Ciało typu Motschmann.. tzn nie do końca... Motschmann wyprodukował ciało lalki opierając się właśnie na tych najstarszych japońskich Ishimatsu Mitsuore Ningyo. Później dodam podstawowe info o Motschmannie. Stawy u stóp i dłoni nie wnoszą praktycznie niczego, niby są, ale ruchomość jest minimalna.



Wady tej lalki widać gołym okiem. Ma jedną zaletę dyskwalifikująca wszystkie wady. Ona (on) żyje! Jedno oko w zupełności wystarczy - mimo, że nie jest tak szlachetne jak szklane oczy lalek francuskich, ba, techniką wykonania nie dorasta im do pięt - ono patrzy. Patrzy i obserwuje. 


Mimo stanu uszkodzeń, mimo niezbyt skomplikowanych rysów twarzy lalka należy do tego typu lalek, które posadzone przy innych, odbierają im cały urok. Zajął chwilowo miejsce obok laki biskwitowej, która wymaga jeszcze trochę pracy i peruki, ale generalnie bardzo mi się podobała. I co... ? Przy nim wygląda jak kukła. Dosłownie. On siedzi, ona jest posadzona. On patrzy, ona ma oczy. Jutro postaram się wrzucić jakieś zdjęcia, ale nie wiem, czy oddadzą wrażenie, jakie ma się na żywo.