Translate

TRANSLATE

piątek, 4 maja 2012

Mój własny Mitsuore Ningyo / Ichimatsu już w domu

Wczesnym rankiem zaglądam do skrzynki na listy, a tam awizo! Mniejsza z tym, że datowane na 02.05, a 03.05 niczego w skrzynce nie było. Lecę na pocztę i powracam z lekkim niedużym kwadratowym pudełkiem. 




Pudełko w pudełku okazuje się być sprytnym pokrowcem na głowę :)


A tak wygląda po odwinięciu ze wszystkich zabezpieczeń i wstępnym potraktowaniu gumką do ścierania (które, jak się okazuje, daje mizerne efekty, a jednak woda i wszelkie inne sposoby całkiem odpada - wypróbowałam na nodze - farba schodzi albo się odbarwia):

Poturbowana facjata.

Ten bok głowy jest w całkiem dobrym stanie.

Z głowy nagle, nie wiadomo którędy, zaczęły wylatywać małe kawałki ostrego szkła. DRUGIE OKO! jest! 
Nie mam pojęcia jak je zamocować na właściwym miejscu - głowa jest specyficznie zamontowana. Nie wiem dokładnie jak ta konstrukcja wygląda i obawiam się, że mogę mu coś urwać na stałe...

Z klejeniem oka nie powinno być problemów. Jest bardzo ciekawie zrobione - właściwie to dosyć logiczne rozwiązanie, ale przywykłam do całkiem innych szklanych oczu. No więc oko jest jakby małą szklaną miseczką (bardzo małą i z bardzo cienkiego bezbarwnego szkła), która od środka jest pomalowana farbami.
Ciało owinięte jest papierem.
Szkoda, że nie potrafię rozszyfrować napisu :(


Oko

Palce rąk.

Palce nóg z miejscem na "japonkę". Paznokcie u rąk i nóg (nogi) są lekko wypukłe.
Baaardzo mi się podobaj.

Głowa zamontowana na kiju.
Daje to taki efekt, że przy przenoszeniu lalka delikatnie porusza głową i wydaje się żywa...

Materiał, z którego uszyte są ręce. Trochę dziwny.

Materiał nóg i tułowia - płótno?

Goło i wesoło, czyli prezentacja skomplikowanej budowy ciała.


Ciało typu Motschmann.. tzn nie do końca... Motschmann wyprodukował ciało lalki opierając się właśnie na tych najstarszych japońskich Ishimatsu Mitsuore Ningyo. Później dodam podstawowe info o Motschmannie. Stawy u stóp i dłoni nie wnoszą praktycznie niczego, niby są, ale ruchomość jest minimalna.



Wady tej lalki widać gołym okiem. Ma jedną zaletę dyskwalifikująca wszystkie wady. Ona (on) żyje! Jedno oko w zupełności wystarczy - mimo, że nie jest tak szlachetne jak szklane oczy lalek francuskich, ba, techniką wykonania nie dorasta im do pięt - ono patrzy. Patrzy i obserwuje. 


Mimo stanu uszkodzeń, mimo niezbyt skomplikowanych rysów twarzy lalka należy do tego typu lalek, które posadzone przy innych, odbierają im cały urok. Zajął chwilowo miejsce obok laki biskwitowej, która wymaga jeszcze trochę pracy i peruki, ale generalnie bardzo mi się podobała. I co... ? Przy nim wygląda jak kukła. Dosłownie. On siedzi, ona jest posadzona. On patrzy, ona ma oczy. Jutro postaram się wrzucić jakieś zdjęcia, ale nie wiem, czy oddadzą wrażenie, jakie ma się na żywo.





4 komentarze:

  1. oj czuję, że to nie ostatni japończyk u ciebie hi hi. Ale nie ma co, jest cudny, a zużycia dodają mu szlachetności. Ja już nie lubię 'nowych' starych lalek. Wolę jak są trochę wymaltretowane- wtedy jak piszesz- żyją. Nawet jednooki ma klasę.
    A nos jednemu celuloidowi naprawiłam z powodzeniem poksyliną. Ale to dużo pyprania z doborem farby zwłaszcza. Niech sobie ma już tę dziurkę. Ja nie wiem dlaczego dzieci żdżerały kiedyś nosy lalkom, tak jak teraz obgryzają barbie dłonie i stopy. Toż to plaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. heheh, jeśli trafię na kolejną okazję, to na pewno dostanie braciszka albo siostrzyczkę do kompletu ;)

      z tymi nosami u celuloidów to nie o obgryzanie chodzi - nosy i palce u stóp jakimś trafem były najcieńszą warstwą, najbardziej podatną na uszkodzenia. nos do tego znajdował się zawsze na wierzchu i był częścią wystającą. dzieci się z nimi nie obchodziły jak z jajkiem, lalki spadały, uderzały o coś itp itd :(

      dobór farby mnie dobija. uzupełniam właśnie brakujące fragmenciki biskwitu w jednej główce - farba, którą to zamalowałam, jest prawie identyczna - prawie. nie jestem w stanie odgadnąć, czego jej brakuje. kolor jest zdecydowanie za żywy.

      widziałam kiedyś specyfik do reperowania biskwitu, ale tylko w 2 odcieniach - różowawy i żółtawy.

      ta poksylina nie wpadła do środka głowy?

      Usuń
  2. śliczny jest i ma charakter!!!Lalki stare i nawet bardzo zniszczone maja dusze jak juz pisala wyzej kolezanka :)Ja kupilam malutkiego ale calkiem podobnego z urody do tego twojego bohatera ...niestety tez mocno nadgryziony zebem czasu ;)Tez sie juz nie moge doczekac :) Pozdrawiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo chętnie go zobaczę! poproszę o zdjęcia jak tylko przyjdzie! :)
      szukam imienia dla swojego, ale jakoś nie specjalnie orientuję się w japońskich imionach :-/

      Usuń