Translate

TRANSLATE

piątek, 6 kwietnia 2012

Stare lalki japońskie - Ishimatsu, Yamato Ningyo itp. itd.

Idąc za ciosem zainteresowałam się nagle trochę innymi lalkami. Może nie w sensie ich kolekcjonowania, ale jedną chciałabym mieć. Mam na myśli stare lalki japońskie, których historia sięga kilku wieków wstecz, a te, które mnie interesują, znajdują się w tym samym przedziale, co niemieckie i francuskie biskwity, czyli przełom XIX i XX wieku do lat 1930-tych.

Oczywiście jest kilka problemów:

1. Nie wiem nic na ich temat poza skrótowymi opisami w książkach.

2. Nie umiem odróżnić starej lalki od lalki wyprodukowanej współcześnie (no może lalka tragicznie zniszczona sugeruje starszą, a ta w stanie idealnym nowszą, ale to nie zawsze tak bywa), nie wiem nawet do końca jak powinny być zbudowane - tj. niby wiem, ale co lalka, to inna budowa ciała i moja pozorna wiedza idzie precz.

3. Ten punkt łączy się z poprzednim - nie jestem w stanie pojąć ile taka lalka powinna kosztować.

4. Rzecz najważniejsza - te laleczki to nie biskwit - pokryte są kilkoma warstwami czegoś, co nazywa się gofun; jest to masa powstała z połączenia sproszkowanych muszli ostryg i kleju. Czyli jeśli lalka jest poobijana, to czy da się ją jakoś naprawić (wiadomo, jej wartość przez to nie wzrośnie, ale nie o to tu chodzi, ma cieszyć moje własne oczy). A, no i nie czyści się tego gofunu (gofuna?) niczym, co ma w składzie wodę.

5. Mam wrażenie, że ludzie sami nie wiedzą, co sprzedają i ile to jest warte, bo rozstrzał cenowy i inwencja w opisywaniu przyprawiają o zawrót głowy. Lalki te, w zależności od źródła, mają też inne nazwy. Tzn one w ogóle mają wiele nazw, ale nie mogę dojść do tego, która nazwa dotyczy jakiego rodzaju lalek.

To losowe zdjęcia lalek, które mnie interesują - przedstawiają dzieci w wieku 6-9 lat (źródło - Internet):








Te też fajne, ale trochę mniej interesujące (dzieci - bobasy):





I teraz pytanko w zwiazku z lalką, którą znalazłam ostatnio na sprzedaż.
Czy, waszym zdaniem, taka lalka ma szansę na naprawę domowymi sposobami?

Oto ona (raczej on), w stanie zupełnego rozkładu :(








Biedaczysko... Dobra, przyznam się, cenę ma zachęcającą (na razie), ale też lubię odratowywać każde możliwe starocie z lalkami na czele. Czuję, że mogę się w nim zakochać ;) tylko czy to aby nie śmieć? czy nie skórka za wyprawkę? Mam jeszcze na oku dziewczynkę z mechanizmem płaczącym, ale jakaś taka jest... niby bardzo podobna, ale czegoś jej brakuje. Za to jest cała w jednym kawałku i nie ma takich braków. Ba, nawet ma perukę... Hmmm :-/

19 komentarzy:

  1. Rany okropnie zniszczona! Ale myślę ze można ja odratować.
    Ja moje tez zamierzam restaurowac i jeśli mi się uda do niepoznania usunąć wszelkie pęknięcia to będzie sukces.W gruncie rzeczy restaurowalam jak narazie stare preskie dywaniki ale robiac lalki mozna wszystko nadstawic(dorobic) ...wszystko kwestia doboru materialu a teraz jest ogromny wybor.Pozdrawiam i zycze zdrowych i pogodnych Swiat!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, to tak jak ja - dzisiaj nawet dostałam przesyłkę ze sprzętem. Jeszcze brakuje mi czegoś do odbudowy poważniejszych braków w biskwicie, ale na razie zacznę od pęknięć. W sumie najgorsze jest malowanie. z tym gofunem pewnie też da się coś zrobić, chociaż czytałam, że mało jest specjalistów w tej dziedzinie :-/

      Usuń
    2. i też życzę pogodnych Świąt!

      Usuń
  2. Kurza melodia- straszna "masakra" ja bym się jedynie zastanowiła czy toto nie śierdzi stęchlizną- wszystko inne da się naprawić/skleić/dosztukować ;)
    Lalek mimo koszmarnego stanu wygląda zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stęchlizną to chyba nie. Z tego, co widzę, to wszelkie wypchanie poszło sobie precz, została jakaś tektura, deseczki, coś jakby resztki gazet... ewentualnie to wdzianko, ale jeśli jest oryginalne, to to jedwabne jest. Najwyżej spędzi chwilę na balkonie albo w zamrażalniku i mu przejdzie :) Teraz jak tak patrzę na niego, to w zasadzie oprócz kończyn i głowy wszystko ma do wymiany. To w środku to chyba pozostałość po mechanizmie wydającym odgłosy - pewnie też do wypatroszenia.

      Usuń
  3. To piekne lale, ja mam takiego bobasa własnie japońskiego. ten gofun to taka jakby masa ze zmielonego drewna pomalowanego na biało....moja lala ma z tego tułów. wydaje mi się, ze to łatwiejsze do repreacji niż np. kompozyt. ale one głowy nie maja z tego gofunu czy jakoś tam, ale z kompozytu, albo masy papierowej jakiejś...
    Kupuj tę lalę i ratuj ją, bo inaczej wyląduje w koszu:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gofun to już na pewno wiem, że to masa ze sproszkowanych muszli ostryg zmieszanych z klejem (znalazłam informację, że to jakiś klej króliczy, cokolwiek by to oznaczało). Głowy faktycznie z papier-mache, tyle że pokrywane gofunem. Lalek ma innego chętnego, może być cienko... Ten gofun to podobno czyści się białą gumką do ścierania i jakimś miękkim pędzelkiem.. heh... a chciałabym go wypolerować do połysku :)))

      Usuń
    2. hmmm a jak to niby zmieszać... w jakich proporcjach?? żeby np. wypełnić ubytki w lalce z masy papierowej pokrytej warstwa porcelany albo innej glinki?? Klej rybi czy króliczy można kupić ale co potem??

      Usuń
    3. kurczę, nie wiem. metodą prób i błędów chyba. Tylko jak zetrzeć na proszek skorupkę ostrygi???? znalazłam na jakimś forum angielskojęzycznym informację, że taki gotowy gofun w tubce jest gdzieś dostępny, ale nie znalazłam jak na razie ani na eBayu, ani w Googlach nic na ten temat :( wydaje mi się, że w tych lalkach wystarczy jakaś odpowiednia masa do modelowania albo szpachla, bo wierzch i tak był malowany. nie będzie to rekonstrukcja ani odrestaurowanie, ale zawsze jakaś obrona przed całkowitym zniszczeniem :-/

      Usuń
    4. no pewnie w moździerzu albo maszynce do kawy ... no i co niby cala to muszle ostrygi czy jakąś jej część?? One są szarawe a nie białe..

      Usuń
    5. co powiesz na to? http://www.doz.pl/apteka/p13639-Osteocaps_kapsulki_30_szt :D tylko tego drugiego składnika jest więcej w kapsułce :-/

      Usuń
    6. albo to http://www.musclepower.pl/universal-nutriton-oyster-shell-calcium-100-kaps/witaminy-i-mineraly

      Usuń
    7. wiesz co... skoro to chodzi o wapn to można na upartego skorupki z jajek zmielić i wyjdzie na to samo!

      Usuń
    8. ach chcialam Cie zapytac czym sie maluje ( naprawia) taka lalke?? jakie to farby bo nie mam pojecia jak na razie...:/

      Usuń
    9. z farbami to dobre pytanie - stawiałabym na akryle, ale skoro tego nawet nie wolno myć wodą, to już zgłupiałam całkowicie. tylko też nie wiadomo, nawet przy najlepszych farbach, czy jak w powyższym przypadku, ten brud z reszty głowy zejdzie na tyle, żeby domalowany fragment nie rzucał się w oczy...

      masz rację ze skorupkami od jajek, od tych całkiem białych mogłyby się świetnie nadawać.

      Usuń
    10. lilavati112 - widziałam wczoraj Twojego bobasa, bardzo fajny jest! Jakiś ładniejszy niż te, które ostatnio oglądałam, ma taki inteligentniejszy wyraz twarzy :)

      Usuń
    11. Ja myslalam na poczatku ze to jakies olejne...bo one sie trzymaja( i sa uzywane od wiekow) a acryle to chyba nowa generacja farb...???( jesli chodzi o antyki to ciagle jestem ignorantem ;)Jesli acrylami to trzeba bedzie pewnie potem cala twarzyczke utrwalic bo mysle ze z czasem wyblaknie lub zejdzie ta domalowana powierzchnia ...

      Usuń
  4. Dałam sobie z nim spokój, miał 2 innych chętnych do stworzenia mu domu, a cenę osiągnął może nie to, że wysoką (chociaż wysoka to owszem wychodziła z kosztem przesyłki), ale po całodziennych poszukiwaniach czegoś, co mi się podoba, znalazłam 2 kandydatów, którzy są znacznie nowsi, ale w stanie bardzo dobrym i z kompletnym ubraniem i w cenie podobnej (tzn. do licytacji, ale może się uda). Bałam się wyrzucać pieniądze na coś, co może okazać się w gruncie rzeczy śmieciem, bo nie będę umiała go zreperować :( a ten delikwent miał nawet wyszczerbienie przy oku :-/

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam. Tak się składa, że znam się nieco na gofunie i moim zdaniem jego produkcja domowa to niezbyt sensowny pomysł. Gofun rzeczywiście robi się ze sproszkowanych muszli ostryg i kleju rybiego (+ odrobina barwnika we właściwej proporcji), ale nadanie tej mieszance odpowiedniej konsystencji, a co za tym idzie właściwości fizyko-chemicznych, wymaga sporej wiedzy i doświadczenia. Mieszankę trzeba podgrzać do odpowiedniej temperatury w garnku (jej zapach "zapiera dech w piersiach"), która uzależniona jest od temperatury i wilgotności powietrza danego pomieszczenia. Poza tym odpowiednich warunków wymaga też proces schnięcia poszczególnych warstw nałożonego gofunu - tzn. bardzo wysoka wilgotność powietrza, bo w przeciwnym razie pomalowana warstwa popęka. Do tego dochodzi żmudny proces (ręczny) szlifowania każdej z kilkunastu-, kilkudziesięciu warstw gofunu. Ja raczej dałbym sobie z tym spokój.
    genta

    OdpowiedzUsuń