Translate

TRANSLATE

CUNO & OTTO DRESSEL

Rodzina Dresser produkowała zabawki w Sonnenbergu w Niemczech od początków XVIII wieku do roku 1942. Jest to najstarsza manufaktura, której działalność potwierdzają dokumenty handlowe. Firma przechodziła z pokolenia na pokolenie, w 1872 roku stała się znana jako Cuno & Otto Dresser. 

Nie wszystkie zabawki przez nią sprzedawane były oryginalnymi produktami. Firma kupowała biskwitowe główki lalek od firm takich jak Armand Marseille, Simon & Halbig, Ernst Heubach i Gerbüder Heubach. Bazowała także na okolicznych gospodarstwach zajmujących się chałupnictwem w zakresie magazynowania ogromnej ilości różnego rodzaju zabawek (ponad 30.000 sztuk).



Partnerstwo braci Dresser odniosło ogromny sukces. Rozwinęli trzy fabryki – w Sonnenbergu (lalki), w Norymberdze (zabawki metalowe) i w Grünhainichen (zabawki drewniane).


Numery form przypisywane firmie Cuno & Otto Dresser:

93, 1348, 1349, 1468, 1469, 1776, 1848, 1849, 1893, 1896, 1898, 1912, 1914, 1920, 1922 oraz 2736.


Sygnatura zawierać może także litery C, ED, inicjały C.O.D i symbol hełmy ze skrzydłami.


Inne marki lalek tego producenta to m.in. Holz – Masse (masa drewniana, tzw. composition dolls), Admiral Dewey, Admiral Sampson, Bambina, Die Puppe de Zukunft (Lalka Przyszłości), Fifth Ave. Doll, Jutta, Jutta-Baby (lalka nazwana na cześć hrabiny Jutty von Henneberg, patronki Sonnebergu), McKinley, M. Miles, Poppy, Uncle Sam, Victoria, Superior.


PRZYKŁADOWE SYGNATURY







4 komentarze:

  1. Witam,

    Obejrzałem dziś Pani stronę o starych lalkach, widać że lalki są Pani pasją, dzięki tej pasji stare, zniszcozne lalki zostają ocalone od zapomnienia. To jest chyba najwiekszą wartością. Niesety, przywracanie starym lalkom dawnej świetności wymaga dość sporej wiedzy, nie tylko gdy chodzi o zasady i sposoby renowacji, ale także na temat czasów w jakich powstawały, w których dominowały takie a nie inne style, wzory, kroje, a nawet takie detale jak prezentacja brwi, oczu, peruki, ust, itd, itp. Producenci główek malując je, malowali je w sposób charakterystyczny dla siebie, co stanowiło ich wyróżnik posród innych lalek, były one ich znakiem rozpoznaczym. Pani renowacja, a zwłaszcza odtwarzanie wyglądu różnych elementów twarzy i ubioru, jest najsłabszą stroną tej godnej podziwu pasji. Brak tej wiedzy niestety skutkuje tym, że na końcu "odrestaurowane" laki wyglądają źle, czasem fatalnie, a czasem po prostu kiczowato kiedy ubrane są w sukienki uszyte na własną modłę, czy gdy np. japońska lalka Ichimatsu otrzymuje od Pani w "podarunku" dziwnie wyglądające brwi. Proszę mnie źle nie zrozumieć, Pani pasja jest godna pochwały, ale jeśli za nią nie stoi wiedza, stare przedmioty które chcemy uchronić od zapomnienia, mające wlasną przecież duszę i charakter, tracą ich resztki przez nasze "naprawy", a lalki przez wymieszanie stylów, własny wkład "artystyczny" wyglądają po prostu brzydko. Nieświadomie więc możemy promować taki pstrokaty styl i podejście do renowacji lalek "bo tak czuję i jest najlepiej". Lepiej czasem nie ruszac lalek i pozostawić takimi jakie są.

    Pozdrawiam.
    Marek

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,

    Panie Marku, chyba nie do końca uważnie czytał Pan mojego bloga. Mam dokładnie takie samo zdanie na temat renowacji lalek i nigdy nie robię żadnych zmian, których nie dałoby się cofnąć, chyba że lalka jest autentycznie zniszczona i ma kompletnie zerową wartość - wtedy używam jej jako materiału do nauki odnawiania. Nie szyję też sukienek na własną modłę z wyjątkiem jednej - lalki albo tymczasowo siedzą w ubraniach, w których przyjechały (ew. w takich, które mam pod ręką) m.in. po to, żeby ich ciała nie uległy zniszczeniu do czasu, kiedy dostaną odpowiednie stroje. Akurat to jest najmniej problematyczny temat i przebranie lalki w inną sukienkę nie stwarza większych problemów pod warunkiem, że się takową posiada. Chciałabym jednak w tym miejscu zauważyć, że większość lalek to nie były obiekty muzealne i ich sukienki często szyte były ręcznie przez ich pierwsze właścicielki, a kroje nie do końca odzwierciedlały konkretną epokę, a już na pewno nie zawsze epokę, w której powstały. Nie przypominam sobie też, żebym stworzyła cudaka ze starej japońskiej Ichimatsu poprzez domalowanie jej brwi. Co więcej staram się żadnej swojej lalce niczego nie domalowywać i jestem zdecydowaną przeciwniczką "upiększania" starych lalek.
    Chyba żadna z moich lalek nie jest jeszcze skończona, dotyczy to przede wszystkim uczesania (w perukach, które sama robiłam) i strojów. Staram się powoli dążyć do tego, żeby każda lalka osiągnęła odpowiedni wygląd tj. taki, jaki z dużym prawdopodobieństwem miała, kiedy była nowa. Najchętniej wszystkie obdarowałabym równie starymi ubraniami, akcesoriami itp itd, ale względy finansowe mi na to nie pozwalają. Nie oznacza to jednak, że kiedyś tak się nie stanie.
    Byłabym wdzięczna, gdyby dokładniej napisał mi Pan, które lalki uważa za wyglądające kiczowato lub zwyczajnie brzydko.
    Pozdrawiam, Agata

    OdpowiedzUsuń
  3. dodam jeszcze tylko, że "stan taki, w jakim są" nie jest żadnym stanem wartym zachowania - mają pozmieniane ciała, oczy, włosy, ewentualnie są pozbawione wszystkich tych elementów. Jako takie "składaki" w większości nie posiadają dużej wartości w żadnym sensie. Nigdy, przenigdy nie zmieniam w lalce NICZEGO co chociaż przypuszczam, że może być jej oryginalnym elementem. A od malowania starych lalek, tym bardziej od poprawiania ich makijażu, trzymam się z daleka i uważam, że na świecie jest naprawdę niewiele osób, które mają na tyle wystarczające umiejętności, żeby namalować brwi zbliżone do tych, jakie malowano na przełomie wieków XIX i XX.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy artykuł. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń